Nago Zwyciężysz Historia Miłości W 4 Aktach Psychika Akt 1 |
|
Author:
| Ama Fleud-Floyd, Waldemar Krynicki |
ISBN: | 979-8-3609-9327-8 |
Publication Date: | Oct 2022 |
Publisher: | Independently Published
|
Book Format: | Paperback |
List Price: | USD $45.96 |
Book Description:
|
- Ma Pan rodzinę? - Mam i nie mam. Jak każdy. - Rozwiedziony? - Ooo, o tym mogę sobie tylko pomarzyć. - To nie rozumiem- odpowiedziałam zdezorientowana. Psychiatra mówił dalej: - Dzieci rozeszły się po świecie. Zostało się samemu. - A żona? - Ha ha ha. Niech pani lepiej nie pyta...- uciął uśmiechając się tajemniczo. - Dlaczego? - Miałem kilka...
More Description- Ma Pan rodzinę?
- Mam i nie mam. Jak każdy.
- Rozwiedziony?
- Ooo, o tym mogę sobie tylko pomarzyć.
- To nie rozumiem- odpowiedziałam zdezorientowana. Psychiatra mówił dalej:
- Dzieci rozeszły się po świecie. Zostało się samemu.
- A żona?
- Ha ha ha. Niech pani lepiej nie pyta...- uciął uśmiechając się tajemniczo.
- Dlaczego?
- Miałem kilka żon...- nagle przerwał, jakby nie wiedział czy powinien coś powiedzieć, ale wtedy znów uśmiech rozjaśnił mu twarz-... i nie tylko...
- Nie tylko co?
- Nie tylko żon...- odparł patrząc się wreszcie w moją stronę. Miał czarne błyszczące oczy obramowane krzaczastymi brwiami, które w przeciwieństwie do siwej brody pozbawione były choćby śladu siwizny, lecz pozostawały kruczo czarne- Proszę się nie wystraszyć..., byłem 5 razy żonaty, mam 9-oro dzieci. Ale nie wszystkie z moimi oficjalnymi żonami. Troje z trzema innymi...
- Słucham???- zrobiło mi się gorąco z wrażenia.
- Cóż, tak to jest. Proszę sobie wyobrazić, że do 40 roku życia zdążyłem się 5 razy ożenić i rozwieść. Później miałem mnóstwo możliwości kontynuowania tego procederu, że się tak wyrażę, ale na szczęście w porę wyciągnąłem wnioski.
- W porę?- nie mogłam ciągle wyjść ze zdumienia przemieszanego z podziwem. Bo, przyznaję, nigdy nie spotkałam nikogo, kto żyłby tak intensywnie, tak brawurowo.
- No tak, bo zapyta się pani, po co aż 5 razy się żenić? Odpowiadam. Już pierwszy rozwód unaocznił mi prawdę o instytucji małżeństwa w naszych czasach. Długo by można o tym mówić. Ona w swojej pracy, ja w swojej. Do domu wracamy obydwoje zmęczeni. Każde chce robić karierę, tylko kto zajmie się dzieckiem, domem? Bo z dwóch prac 30 lat temu, niestety, nie mogliśmy sobie pozwolić na zatrudnienie pomocy domowej czy niańki. Zresztą, nie sądzę, aby dzisiaj młodzi na starcie mogli sobie na to pozwolić. Oczywiście, jeśli jest mocna wola, to ludzie zdołają pokonać wszelkie trudności. Niestety, tej woli nie było w moim pierwszym małżeństwie. Zaczęły się kłótnie, obwinianie. Przeciąłem to szybko: wniosłem o rozwód.
- Warto było?- zadałam odruchowo pytanie. Odpowiedź doktora zaskoczyła mnie.
- Nie warto.
- Jak to? Żałuje Pan, że się Pan wtedy rozwiódł, po raz pierwszy?
- Żałuje, żałuje, jeśli chce Pani koniecznie tak to ująć. Ale właściwie to nie kwestia żałowania. Dzisiaj to wszystko to przeszłość, coś tak odległego, że emocjonalnie zupełnie mi obojętne, jakby to nie chodziło o mój rozwód. Rzecz w tym, że za każdym razem jest tak samo. Ludzie się rozwodzą, bo, po pierwsze, chcą sobie zrobić na złość, przyzna Pani, coś bardzo dziecinnego i niedojrzałego a, po drugie, ufają, że następnym razem wyciągną lepszy los- roześmiał się- Tymczasem w tej loterii wszystkie losy są... puste... Można zrozumieć młodych ludzi, gdy jeszcze wierzą w to, że jednym gestem można się ustawić na szczęśliwe życie, wystarczy tylko znaleźć tzw. ,,odpowiednią osobę", odpowiednią, czyli uległą, nie łudźmy się co do tego. Ale jak się już ma te 30 czy tym bardziej 40 lat, to wtedy trzeba jednak już zrozumieć, że jeśli traktuje się wybór partnera jak losowanie na loterii, w nadziei, że się wygra nagrodę, to trzeba zrozumieć będąc dojrzałym człowiekiem, że na tej loterii wszystkie losy są puste. Bo to nie jest loteria. I choćbyśmy wyciągnęli 100, 1000 losów, rezultat będzie ten sam- rozczarowanie. Życie w związku to nie loteria. Na szczęście!
- Na szczęście?- powtórzyłam jak echo, bo chciałam, by mówił dalej.
- Tak, na szczęście. Bo wszystko jest dziełem nie losu, jak to się dzieje na loterii, ale jest dziełem każdego z partnerów. Oczywiście, są ludzie, którzy tego dzieła nie podejmują, bo wolą wierzyć w mit idealnego partnera... Tacy będą wiecznie niezadowoleni. Albo przynajmniej tak długo, jak długo nie zrozumieją, że muszą się zmienić... Związek to robota do wykonania, robota we dwoje... A nie w pojedynkę.